W Brazylii wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe i po raz pierwszy mam okazję obserwować kampanię wyborczą. Wesołą kampanię, z tego co zdążyłam zobaczyć. Nie jestem w stanie śledzić programów wyborczych kandydatów (bariera językowa) i nie bardzo orientuję się w tutejszych układach politycznych, ale jedno wiem na pewno. Polityki nie traktuje się tu poważnie. Tak jakby zakładano, że wesoły, a zatem niezbyt rzutki, naród brazylijski i tak nie zrozumie żadnych programów. Zatem najlepszym sposobem na przyciągnięcie głosujących (a dodam tylko, że w Brazylii głosowanie nie jest przywilejem, ale obowiązkiem) jest wypuszczenie na ulice miasta wesołego busika. Busika, z którego wnętrza dobywa się wesoła piosenka w rytmie samby, w której powtarza się nazwisko i numer kandydata na samorządowca.
Zasada jest zatem prosta: im bardziej wpadająca w ucho melodia, tym większe prawdopodobieństwo zdobycia głosu. Choć może tak jest lepiej? Z tego, co udało mi się wyłapać z telewizyjnych spotów, dużo mówi się o konieczności rozwoju edukacji. I bardzo słusznie, bo ta tu kuleje i to na każdym poziomie nauczania. Jakie jednak było moje zdziwienie, gdy jeden z kandydatów ogłosił z uśmiechem, że jeśli zostanie wybrany, to zafunduje miastu nową szkołę muzyczną. Bardzo to ładne (rozwój społeczeństwa przez kulturę), jakie jednak naiwne w kraju, w którym brakuje wszystkiego innego. Nawet ja potrafię to dostrzec. I można sobie dużo pisać o szóstej potędze gospodarczej świata. Papier przyjmie wszystko.
piątek, 31 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O mnie
Z urodzenia olsztynianka, z zamieszkania paulistana. Zapraszam do odwiedzania mojego blogu, na którym podzielę się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami z życia w Brazylii.
Moje galerie fotografii
Warto zajrzeć
Może warto zajrzeć?
Archiwum bloga
-
►
2013
(14)
- ► października (2)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz