Po dwóch godzinach krążenia po São Paulo udało nam się wreszcie wyjechać z miasta i trafić w środek faweli na przedmieściach. Po kilku naszych rozpaczliwych telefonach z wołaniem o pomoc, poradzono nam znaleźć postój taksówek i w ostateczności poprosić o odholowanie na miejsce. Uprzejmy pan taksówkarz stwierdził, że miejsce, do którego zmierzamy jest w zupełnie innym miasteczku, baaardzo daleko. Ponieważ Carioca nadal odmawiała współpracy, nie miałyśmy innego wyjścia, jak tylko skorzystać z rady. Wreszcie mogłyśmy się odprężyć i zdać na absolutnie niezawodny GPS. Tak miły, że postanowił zaczekać, aż się upewnimy, czy na pewno trafiłyśmy pod właściwy adres. Gdy już odebrałyśmy nasze kostiumy i wyruszyłyśmy z powrotem, okazało się, że droga powrotna jest prościutka, żadnych fawel, tylko autostrada. Po niecałej godzinie byłyśmy znów w mieście.
P.S. Nie mogąc doczekać się dzisiejszej próby, już wczoraj przymierzyłam swój krakowski przyodziewek:
A tak prezentowali się dziś panowie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz