Wieczorną porą, po długiej jeździe — dosłownie i w przenośni — we mgle, zajeżdżamy wreszcie do hotelu w Pomerode, którego hasło promocyjne brzmi: „Najbardziej niemieckie miasto Brazylii”. Rzeczywiście, 80% ludności tego niewielkiego, liczącego niecałe 27 tysięcy mieszkańców miasteczka, jest pochodzenia niemieckiego, z czego większość wyznania luterańskiego. Skojarzenie nazwy ze swojsko brzmiącą Pomeranią jest jak najbardziej trafne, wszak osadę tę założyli w XIX wieku przybysze w Pomorza.
Do tej pory tutejsi potomkowie Pomorzan posługują się dialektem pomorskim, choć ten był zakazany za czasów prezydentury Getúlio Vargasa (w latach 1930-45 oraz 1951-54), oraz brazylijskimi odmianami innych dialektów niemieckich. Co ciekawe, jeden z mieszkańców Pomerode, którego matka pochodziła z Królewca, na wieść o tym, że ja również pochodzę z terenów dawnych Prus, zapytał, czy mówię po niemiecku. Jak widać, wiara w potęgę Niemiec jest tak silna, że przekroczyła Atlantyk.
Oprócz kilku muzeów, teatru miejskiego oraz licznych artystów, u których zakupić można tradycyjne wyroby rzemieślnicze, niemałą atrakcję tego miasta stanowi trakt historyczny z typową architekturą wiejską oraz dawnym poniemieckim cmentarzem, a także karczma Wunderwald, w której menu odnajdziemy między innymi Fritza i Fridę — danie, które z pewnością przeraziło niejedną, zamawiającą je, parę. Dość powiedzieć, że w jego skład wchodzi cała (sic!) pieczona kaczka. Jednak to, co najbardziej tradycyjne dla kultury niemieckiej, odnaleźć można w oddalonym o niecałe 30 kilometrów największym mieście regionu, Blumenau. Wyruszamy zatem na Oktoberfest.
Do tej pory tutejsi potomkowie Pomorzan posługują się dialektem pomorskim, choć ten był zakazany za czasów prezydentury Getúlio Vargasa (w latach 1930-45 oraz 1951-54), oraz brazylijskimi odmianami innych dialektów niemieckich. Co ciekawe, jeden z mieszkańców Pomerode, którego matka pochodziła z Królewca, na wieść o tym, że ja również pochodzę z terenów dawnych Prus, zapytał, czy mówię po niemiecku. Jak widać, wiara w potęgę Niemiec jest tak silna, że przekroczyła Atlantyk.
Oprócz kilku muzeów, teatru miejskiego oraz licznych artystów, u których zakupić można tradycyjne wyroby rzemieślnicze, niemałą atrakcję tego miasta stanowi trakt historyczny z typową architekturą wiejską oraz dawnym poniemieckim cmentarzem, a także karczma Wunderwald, w której menu odnajdziemy między innymi Fritza i Fridę — danie, które z pewnością przeraziło niejedną, zamawiającą je, parę. Dość powiedzieć, że w jego skład wchodzi cała (sic!) pieczona kaczka. Jednak to, co najbardziej tradycyjne dla kultury niemieckiej, odnaleźć można w oddalonym o niecałe 30 kilometrów największym mieście regionu, Blumenau. Wyruszamy zatem na Oktoberfest.
Pomerania kojarzy się z Pomorzem? Hmmm, chyba z pomarańczą (kolor piwa i cegieł starych domków) ;)
OdpowiedzUsuń