Tegoroczna pogoda w Brazylii nie rozpieszczała ani turystów, ani mieszkańców. Środek zimy, wypadający tu w lipcu, a zatem okres tak zwanego wysokiego sezonu turystycznego, okazał się równie deszczowy jak pora deszczowa, która zaczęła się wraz z nadejściem późnej wiosny, czyli w listopadzie. Telewizyjni synoptycy mówili wręcz, że był to najbardziej mokry lipiec od 65 lat.
Toteż ulewa, która zaczęła się tego grudniowego wieczoru, początkowo nie zrobiła na nikim większego wrażenia. Do czasu… Deszcz nie ustępował przez całą noc, zatem to, co wydarzyło się rano, było jedynie katastrofalnym skutkiem całonocnego oberwania chmury. São Paulo zostało całkowicie sparaliżowane. Samochody osobowe i autobusy, które w samego rana wyjechały w trasę, utknęły na wszystkich paulistańskich mostach, które okazały się nieprzejezdne z powodu wystąpienia z brzegów rzek Tietê i Pinheiros. Tego dnia większość pracowników nie dotarła do swoich firm, a dostawcy owoców i warzyw dosłownie utopili dzienny utarg. Niestety, podobne mniejsze lub większe powodzie zdarzają się tu corocznie, ale jak na razie nikt jeszcze nie znalazł dobrego sposobu na uniknięcie w przyszłości podobnych przypadków.
środa, 9 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O mnie
Z urodzenia olsztynianka, z zamieszkania paulistana. Zapraszam do odwiedzania mojego blogu, na którym podzielę się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami z życia w Brazylii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz