Kilkanaście lat temu w reklamie proszku do prania Bożena Dykiel mówiła, że jak proszek jest do wszystkiego, to znaczy, że jest do niczego. Brazylia jest reklamowana jako kraj dla wszystkich…
Z pewnością w państwie, które byłoby "czyjeś", gdzie ludzie nie czuliby się jak goście, którym w dodatku wszystko wolno (Brazylia to wszakże kraj imigrantów, a więc nikt tu nie jest "u siebie"), ulice dziś nie wyglądałyby tak:
Tak, nadeszły wybory, dzisiaj Brazylijczycy wybierają swoje lokalne władze. A do wyboru mają mnóstwo różnych interesujących kandydatów, którzy prześcigali się aż do wczoraj (w Brazylii nie obowiązuje cisza wyborcza) nie tylko w wyliczaniu błędów przeciwników, ale też w wymyślaniu co ciekawszych pseudonimów. Nikogo zatem tu nie dziwi, że może zagłosować na Jasia Piekarza albo Sergia z Autobusu, a nawet na samego Jezusa Chrystusa.
I na tym, że można na kogoś głosować podobieństwa między wyborami w Brazylii a tymi znanymi nam Polakom się kończą. Jeśli ktoś narzeka na demokrację w Polsce, a raczej na jej brak, zapraszam tutaj. W tym demokratycznym kraju możliwość wybrania swoich przedstawicieli we władzach nie jest przywilejem. Jest obowiązkiem, w dodatku zagrożonym karą grzywny w przypadku jego niedopełnienia. Co prawda opłata jest symboliczna, ale konsekwencje niegłosowania mogą się za nami ciągnąć do końca życia, bo nie będziemy mogli starać się o pracę w sektorze publicznym. A taka w Brazylii jest dość porządana, bo gwarantuje zatrudnienie do emerytury — pracownika publicznego można zwolnić jedynie za przestępstwa kryminalne.
A jeśli już o kryminalistach mowa, to prawo brazylijskie zakazuje aresztowania wyborcy (o ile nie został przyłapany na gorącym uczynku) w tygodniu poprzedzającym głosowanie oraz do 48 godzin po zamknięciu lokali wyborczych.
Druga sprawa to tajność głosowania. W Brazylii — fikcyjna. Owszem, kabina do głosowania jest osłonięta przed wścibskim spojrzeniem, ale nasz głos, poświadczony numerem NIP, jest zapisywany w komputerze, Brazylia od lat posiada bowiem elektroniczny system głosowania.
I na koniec jeszcze sprawa kultury, którą poruszyłam już na początku. Ponieważ nie ma tu ciszy wyborczej, plakaty i ulotki są wszędzie, najwięcej na chodnikach po drodze do lokalu wyborczego. Były zresztą już wcześniej — wrzucane na podwórka szybko znajdowały swą drogę na ulicę. Tego wielkiego śmietniska nie posprząta nikt, nie tu w oddalonych od centrum dzielnicach. Najwyżej spłynie z deszczem. A potem w porze deszczowej będzie zmartwienie, że znów nas zalało. I wielka pretensja do tych, których dziś wybierzemy. To przecież ich miasto. My tu jesteśmy tylko gośćmi.
niedziela, 7 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O mnie
Z urodzenia olsztynianka, z zamieszkania paulistana. Zapraszam do odwiedzania mojego blogu, na którym podzielę się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami z życia w Brazylii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz