Dzień nie był szczególnie słoneczny, zgodnie z prognozą wypogodziło się dopiero późnym popołudniem, kiedy już zbieraliśmy się do powrotu, ale było bardzo ciepło, a woda w oceanie miała temperaturę zupy, choć moi Brazylijczycy twierdzili, że to raczej chłodnik.
Swoim zwyczajem zaczęłam szukać przy brzegu muszelek, ale zbiory nie były specjalnie okazałe. Jednak udało mi się przywieźć niezwykle atrakcyjną pamiątkę — trzy piaskowe dolary, w Brazylii nazywane plażowymi ciasteczkami. Piaskowy dolar jest jeżowcem i żywy wygląda tak:
Gdy obumrze zostaje z niego owalna, płaska skorupka z wyraźnym rysunkiem gwiazdy, stąd można spotkać również nazwę "gwiazda morska".
Co prawda od piaskowych dolarów nie zapełnił się mój portfel, ale na pewno wzbogaciła wiedza.
Oprócz tego widziałam całkiem sporego kraba, ale ten się trochę boczył;)
No i oczywiście nie mogło zabraknąć wody kokosowej oraz pysznej rybki. Choć w tym błogo leniwym dniu brakowało mi smażonej flądry z frytkami i surówką jadanej w Krynicy Morskiej, to i tak był on bardzo udany. Nie ma nic lepszego na paulistańskie zabieganie niż morza szum i ptaków śpiew.
Dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNo, nareszcie ktoś mi będzie komentował :D Fajnie, że jesteś, Aniu! Napiszę do ciebie niedługo.
OdpowiedzUsuńNareszcie "ktoś" zaczal pisac bloga;)
OdpowiedzUsuńtez mam takiego sand dollara!
A ile wcześniej napisałam? A twoich komentarzy jak na lekarstwo. Ja ci prawie wszystkie posty komentuję, ot co!
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam ;P zjedz ciastko
Usuńa czy Tymi dolarami mozna płacić???Ciekawe ciekawe :-) Pozdrawiam Senhora Biata ;-)
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, Monia! Zapytaj Magdę, bo dolce to jej działka ;)
Usuń