czwartek, 20 maja 2010

W Rzece Styczniowej

Rio de Janeiro odwiedziłam dwukrotnie podczas moich poprzednich wizyt w Brazylii. To prawdziwa turystyczna atrakcja, którą znajdziemy w każdym przewodniku. Przede wszystkim dlatego, że aby naprawdę posmakować kraju, absolutnie trzeba ją zaliczyć. A poza tym, nie ma nic bardziej romantycznego niż oglądanie panoramy miasta ze wzgórza Corcovado, kiedy za naszymi plecami dobrotliwie rozchyla swe ramiona Chrystus Zbawiciel (Cristo Redentor).

By dostać się na górę, możemy wybrać zabytkową kolejkę, która z mozołem pnie się na szczyt przez atlantycki las (Mata Atlântica) porastający wzgórze. Stanowi to okazję do zobaczenia rzadkiej roślinności, choćby owoców jaca, zwanych po polsku owocem chlebowca. Alternatywą jest podróż prywatną taksówką — wtedy kierowca zatrzymuje się w najatrakcyjniejszych punktach widokowych.

Statuę Chrystusa oglądać też możemy od strony Głowy Cukru (Pão de Açúcar), na którą wjeżdżamy kolejką linową. Przy słonecznej pogodzie i czystym niebie rozciąga się przed nami wspaniały widok, ale równie malowniczo i pięknie wygląda Rio, przykryte pierzyną z chmur.

Po takiej niemal górskiej wyprawie warto jeszcze przespacerować się do Praia Vermelha, znajdującej się u podnóża Głowy Cukru, minąć pomnik Fryderyka Chopina i udać się na przechadzkę szlakiem spacerowym, gdzie nie tylko możemy znaleźć okazy pau-brasil — drzewa, od którego swą nazwę wzięła Brazylia, ale także przy odrobinie szczęścia ucieszyć oko widokiem marmozet (micos), buszujących wśród konarów.
Rio de Janeiro nie wymaga w zasadzie dalszych rekomendacji. I tu akurat zbaczanie z turystycznych ścieżek nie popłaca, a i te nie zawsze należą do bezpiecznych. Uważać trzeba zwłaszcza na najsłynniejszej plaży świata, Copacabanie. O wiele piękniejszą, zdaniem wielu, plażą jest zresztą sąsiednia Ipanema. Warto wybrać się tu na minipiknik na skale Arpoador, aby obserwować zmagania surferów i podziwiać charakterystyczną linię wzgórza Dwóch Braci (morro Dois Irmãos).
Z atrakcji kulinarnych trzeba na pewno wypróbować água de coco, wspaniałą na letnie upały wodę kokosową pitą prosto z orzecha. Ma ją w ofercie każdy bar przy plaży. Po wypiciu napoju można też poprosić kelnera o rozbicie skorupy tak, aby móc wyjeść z niej kokosowy miąższ.
Mimo wszystko, Rio de Janeiro nie będzie nigdy moim ulubionym miejscem. Choć z wierzchu piękne i okraszone beztroskimi uśmiechami cariocas, jest także przygnębiające, a wspaniałe pejzaże mieszają się z na pozór równie malowniczymi widokami dzielnic biedy, favelas. Te pierwsze przekonały władze sportowe o przyznaniu miastu dwóch ważnych imprez, Mistrzostw Świata w piłce nożnej i Letnich Igrzysk Olimpijskich. Teraz przed władzami Rio stanie nie lada wyzwanie: jak sprawić, by te drugie nie zakłóciły zarówno atmosfery, jak i przebiegu sportowych zmagań. Czas pokaże, czy tym razem Chrystus na wzgórzu Corcovado będzie równie miłosierny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz