poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Szekspir w rytmie samby

Niedzielny wieczór spędziłam kulturalnie, oglądając inscenizację Romea i Julii z Raonim Carneiro i Marią Laurą Nogueirą w rolach tytułowych. Szekspirowska tragedia jest mi dobrze znana, niejedną jej wersję mogłam bowiem podziwiać na deskach polskich teatrów. Nie tylko zresztą w teatrze, także na dziedzińcu olsztyńskiego zamku. Paulistańska produkcja również została częściowo zrealizowana w plenerze. Za dekoracje posłużyły bowiem wnętrza i patio Centro Cultural Rio Verde, mieszczącego się w domu w stylu wiejskim, a nawet mury i ulica.

Pierwsza scena, bójki pomiędzy wrogimi klanami Capulettich i Montecchich, rozgrywa się dosłownie wśród publiczności zgromadzonej pod gołym niebem. Jeszcze wcześniej aktorzy niemal niepostrzeżenie włączają się w tłum, wyróżniają ich tylko jednakowe, stylizowane stroje. W kolejnych odsłonach dramatu widzowie przechodzą do poszczególnych pomieszczeń, dyrygowani przez artystów. Czasem publiczność stanowi wręcz część zespołu, poruszając się na przykład w pochodzie żałobników odprowadzających ciało Julii do kaplicy, tu umiejscowionej w cygańskim namiocie.

W interesujący sposób została też wykorzystana naturalna roślinność tego miejsca: ojciec Laurenty warzy swe mikstury zrywając prawdziwe kwiaty, wygnany z Werony Romeo kryje się w gaju bananowym, a w scenie walki między Merkucjem a Tybaltem z przypadkowo (?) poruszonego drzewa sypie się deszcz liści.

Całości dopełnia ekspresyjna gra aktorów oraz muzyka na żywo. Szekspirowscy bohaterowie sami zresztą wykonują brazylijskie piosenki, jak w scenie balu, gdy Romeo dostrzega Julię i z zachwytem stwierdza, że potrafi ona tańczyć sambę (Ela sabe sambar). Klamrę spektaklu stanowi zaś przepiękna ballada Em Alto Mar ("W głębokim morzu"):

Até o fim do mundo eu vou / Do końca świata pójdę
Te sigo em qualquer direção / Podążę za tobą wszędzie
Já é tua a minha alma / Już jest twoją moja dusza
Linha na palma da mão… / Linia życia na dłoni…

Até o inferno até o céu / Pójdę do piekła i do nieba
Meu corpo ao teu lado eu vou / Me ciało obok twego
Longe do norte e do sul / Pójdę daleko na północ i na południe
Barco perto do equador. / Jak statek blisko równika.

Nosso amor segue assim sem âncora / Nasza miłość podąża bez kotwicy
Nem terra à vista / Bez portu na horyzoncie
Passa ao largo do cais / Z dala od przystani
Em alto mar… / W głębokim morzu …


Po raz kolejny tragedia Romea i Julii zmienia się więc w ponadczasową przypowieść o nieśmiertelnej miłości. I nie dekoracje są ważne — czy są to zimne mury średniowiecznego zamku, czy żar tropików — lecz uniwersalny przekaz o triumfie uczucia.

czwartek, 20 sierpnia 2009

Polska siła

W ubiegłą niedzielę, w Parku Luz (Parque da Luz) obok Pinakoteki paulistańska Polonia oraz brazylijscy spacerowicze mogli wysłuchać koncertu w wykonaniu chóru polskiego. Dopisała pogoda, a w związku z tym i humory zgromadzonej publiczności (co widać na ostatnim zdjęciu). Na widowni zawiązała się także nieformalna grupa śpiewaczo-taneczna Polskie Kameleony (jej członków również można zobaczyć na ostatnim zdjęciu). Pierwszy występ w stylu ludowym już 19 września podczas imprezy dożynkowej. Serdecznie zapraszamy:)

Polska, biało-czerwoni!

Chór polski

Polska siła w São Paulo:
Grzegorz, Karolina, Michalina, ja i ksiądz Andrzej (z tyłu).

niedziela, 2 sierpnia 2009

Polska niedziela

Po polskiej sobocie, siłą rzeczy przyszedł czas na polską niedzielę. Od sierpnia, w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, po mszy odprawianej w naszym ojczystym języku, w salce parafialnej kościoła Igreja da Nossa Senhora Auxiliadora organizowane są polskie obiady z bigosem i pierogami w menu. Wiem, wiem, znowu jest o jedzeniu, ale co poradzić? Jedzenie to ogólnie ważna część nie tylko brazylijskiej kultury, czyż nie?

Tym razem jednak największej radości dostarczyło mi spotkanie z tutejszymi Polonusami, młodą emigracją oraz słuchaczami kursu języka polskiego. Najbardziej niesamowity okazał się fakt, że niektóre osoby, z którymi świetnie dogadywałam się w naszym rodzimym języku, choć z pochodzenia są Polakami, nigdy w Polsce nie były. Ich tęsknota za krajem przodków jest jednak tak silna, że stale szukają okazji do rozmowy z rodakami.

I choć następne spotkanie w tym gronie dopiero za miesiąc, to znajomości nawiązane podczas polskiego obiadu, już teraz mają szansę przerodzić się w fantastyczne przyjaźnie, również te międzypokoleniowe.